niedziela, 26 września 2010

Rozwinięcie

Tak naprawdę nie istniejesz. Nic w okół Ciebie nie ma miejsca, a Twoje myśli to tylko paranoiczne błaganie o światło. Błysk flesza, który rozświetli oblicze prawdy. Ale i tak uciekasz od pragnień. Niszczą Cię tak. Zdrowy rozsądek. Na niego trudno się pisać w stanie przejściowym. Tym nieubłaganym. Tym, który czyha, aż spadniesz trochę niżej.. jeszcze. Aż ugodzi Cię w nogę. Rozerwie na strzępy a kości rozrzuci po polu suchym. Gleby w tamtych miejscach nieurodzajne. Bezwodne krainy. Czystość brud. Nieczystość w ubóstwie. Lecz ...
Biała ściana, związane ręce, błędne oczy. Spojrzenie błagalne. Bezwonny swąd rozkładającej się padliny.
Tak wielu ludzi, tak małe miasta. Ławki, park . Liście, które stają się coraz bardziej kolorowe. Mieniące się promienie co raz wychodzą zza chmur.  Cofamy się. Zegar nie chodzi już tym samym skrótem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz